Witam, trochę się rozleniwiłam na moim blogu J Jeden wpis na lipiec? Czuć wakacje… ale od razu się usprawiedliwiam, bo tak naprawdę to nie próżnowałam: praca, praca, i to niekoniecznie związana tylko z reklamą… A dziś szybciutko nadrabiam, będzie o wspomnianych już wcześniej celebrytach w reklamie.
Temat szeroki. Zwłaszcza w Polsce. Polskie reklamy wręcz pękają w szwach od celebrytów. Zdawać by się mogło, że jeśli firma nie ma pomysłu na promocję, bierze znaną twarz i po kłopocie. Tymczasem jeśli twarz jest kiepska, a nawet irytująca, kłopot rośnie. Sęk w tym, aby wybrać osobę, która grać potrafi, jest w większości akceptowana i lubiana, no i jest przekonująca w reklamie. Aktorka, która jest gwiazdką jednego serialu, z podobną do serialowej sztucznością przekonuje nas w TV do kupienia kremu, dajmy na to, dr Eris , by za 10 min w jakimś programie przyznać się, że używa tylko Diora. Dziś kobiety są bardziej świadome i nie dają się tak łatwo nabrać, ale większości kobiet na Diora po prostu nie stać, więc biorą Eris. Najlepszym wabikiem są jednak próbki kosmetyku, gratisy w sklepach, promocje, a nawet specjalne akcje promocyjne w miejscach sprzedaży. Skoro firmy tak inwestują w znane aktorki, niech któraś z pań celebrytek pokaże się kiedyś w jakimś centrum handlowym i przekona mnie, że faktycznie tę markę lubi i zna. Tymczasem buszująca w amerykańskiej Krainie Czarów polska Alicja vel Zosia (ta od Pana Tadeusza) pojawia się w reklamie Pantene by zarobić kokosy, a znamy ją tylko z prasy bulwarowej. Takie reklamy mogą być irytujące…a jeśli już nie irytują, to stają się obojętne.
Ostatnio w reklamie pojawiła się Krystyna Janda, która może śmiało rywalizować z Jane Fondą w reklamie prasowej, jest identycznie wystylizowana (zbieg okoliczności? Wątpię. Nawet nazwiska obu pań kończą się na -nda, hehe).
Jednak w spocie TV Janda budzi we mnie mieszane uczucia. Mówi od niechcenia, bez entuzjazmu (lakoniczne „mój numer jeden”). Dramat. Moja mama, potencjalny target, teatr i Jandę owszem lubi, ale ta reklama zniechęca ją do kupienia kremu, o którym wpływowa gwiazda mówi jakby z łaską. Miało być ekskluzywnie, i jest, bo kremy te skierowane są do dojrzałych, bogatszych pań, ale wyszło to dość teatralnie. Nie widzę kremu, oślepia mnie błysk fleszy (nic nowego), widzę za to Jandę, której wszystko jedno...
Kwestia wiarygodności przekazu w reklamach z udziałem celebrytów ma znaczenie większe niż niektórym się wydaje. ..
Najwięcej celebrytów nagromadziło się ostatnio w reklamach banków. Nadal moim faworytem jest Marek Kondrat, który nie musi udawać przygłupa i nie musi się nadymać, żeby mnie przekonać. Jest wiarygodny, bo to aktor, który zawsze miał swoją klasę, nie żyje z plotek i intryg. Z pewnością zarabia krocie, ale dla mnie pozostaje osobą skromną, oszczędną, godną zaufania. Dla banku ideał. Dla klienta – celebryta, który w reklamie nie pokazuje na siłę, że nim jest. Słuchamy go, lubimy, gdy czyta nam internetowe bajki i opowiada o „duchowym” stanie naszego … konta. Poza tym, nie ukrywajmy, scenariusze reklam są po prostu dobre, bo bez dobrej treści żaden celebryta firmie nie pomoże.
Polbank z kolei wykorzystał szczytową formę Justyny Kowalczyk, i wyszedł z tego dosłownie i w przenośni „z twarzą”. Justyna, mimo że sportsmenka, gra naprawdę nieźle, naturalnie, lepiej niż Mann i Materna dla Kredyt Banku, którzy są bezbarwni, bez życia i ni przypiął ni przyłatał do banku, a sama reklama jest bez pomysłu.
Ten zalew gwiazd chyba dostrzegli spece od marketingu, którzy zrobili reklamę TV dla banku BPH. W spocie widzimy młodego aktora (w tej znamienitej roli Bartosz Opania), który dowiaduje się, że słynie ze swej roli w... reklamie banku. „To pan jeszcze w czymś grał?”, pada w spocie pytanie. Reklama jest, moim zdaniem, bardzo dobra, rozbawia mnie do łez, ale samego Opanię stawia w dwuznacznej sytuacji: czy grać w reklamie to nie obciach? Nie, jeśli ma się, że tak powiem, ugruntowaną pozycję na rynku. Marka Kondrata znamy z wielu filmów, a z jakich produkcji znamy Opanię? Z produkcji BPH, odpowie chyba każdy Polak, który widział tę reklamę.
Jeśli reklamy BPH mają swoje drugie dno, tępiące celebrytów w bankowości, to gwiazdą następnych reklam nie powinien być Opania, lecz te trzy osoby – zwykli ludzie – które potencjalnie o kredyt się ubiegają i o kredyt pytają. Dla mnie to oni mogą stworzyć świetną historię, napotykając w spotach na przykład znane osoby, lecz tak naprawdę interesujące się ofertą banku, a nie celebrytą.
Dobrym i ciekawym pomysłem jest pokazanie gwiazdy od tej drugiej, mało znanej strony: jako zwykłego człowieka, z jego wadami i kompleksami, z podobnymi problemami, ale mającego dystans do siebie i poczucie humoru. Słynna reklama Heinekena z gwiazdą serialu „Przyjaciół” Jennifer Aniston jest tutaj dobrym przykładem na reklamę z celebrytką, w której sprytnie przeniesiono fokus z aktorki na firmowy produkt. Niziutka, ale atrakcyjna aktorka, podobnie jak prawie każdy młody człowiek, lubi sobie wypić piwko, a że nie może po nie sięgnąć? No cóż, ma pecha J
Tu nie ma wątpliwości, że najważniejsze jest piwo, czyli Heineken. W przypadku polskich reklam mam wątpliwości, czy reklamowany jest produkt czy (często wątpliwa, a często spadająca) gwiazdka ekranu. Nie jest bowiem sztuką zareklamować znaną twarz, sztuką jest zrobić reklamę produktu, w której to nie gwiazda jest najważniejsza i to nie ona wzbudza emocje.
...A wracając do piwa, to w następnym odcinku bloga z okazji wakacji właśnie o reklamach piwa będzie J